6 marca 2013

errores



- Jasna cholera, szlag by to trafił! Jochen, ty pieprzony debilu, chodź tutaj!
            Nie obchodziło mnie, że jest druga w nocy. Nie przejmowałam się, że zaraz pewnie obudzę cały blok na rzeszowskim osiedlu, które zamieszkiwałam już od wielu lat. Miałam w tej chwili ochotę na dokonanie morderstwa. Właściwie nosiłam się z tym pomysłem już od jakichś czterech miesięcy, ale teraz ten palant przegiął. Jeśli liczył na litość oraz dobre traktowanie – koniec! Nie będzie już uprzejmej Marianny, która ma anielską cierpliwość. O nie, ja nigdy nie należałam do osób wyrozumiałych.
- Jochen! – Znów się wydarłam w nadziei, że ten przeklęty Szwab jednak mnie usłyszy i pofatyguje się do przedpokoju, z którego na razie nie planowałam się ruszać. – Co za…
            Kiedy kończyłam wiązankę barwnych przekleństw, zaspany Niemiec wtoczył się do przedpokoju, przecierając oczy. Nie było mi przykro, że go obudziłam. Nie obchodził mnie również fakt, iż tego dnia o osiemnastej ma rozegrać jedno z ważniejszych spotkań w tym sezonie. Podsumowałam jego słowa środkowym palcem, wskazując po chwili na sportowe buty zalegające na podłodze. Dokładniej – na samym środku przedpokoju. Człowiek chce sobie w spokoju wrócić z imprezy do domu, ma nadzieję trafić do swojego pokoju, a tutaj takie coś. I żeby to był pierwszy raz, to pewnie nie zrobiłabym awantury. Chociaż o mały włos nie skręciłam sobie kostki… lub karku. No ale Jochena nie obchodziły teraz moje paranoje. Też mi coś. Ciekawe od kiedy te jego mecze są ważniejsze od mojego zdrowia?
- Ty nie pyskuj, bo się wyprowadzisz – warknęłam, celując w szatyna palcem wskazującym. No teraz to doprowadzał mnie już do szewskiej pasji. Uśmiechał się, a ja chciałam ten przeklęty uśmieszek zetrzeć z przystojnej twarzy.
            Nie, chwila, wróć! Jochen nie jest przystojny. Ani trochę! Jest głupim Niemcem, który postanowił się zaszyć w moim mieszkaniu po tym, jak rzuciła go narzeczona. Wyprowadziła się. Wróciła do Szwablandii, więc co mu szkodziło pozostać na tych sześćdziesięciu metrach kwadratowych? Zamiast tego wymówił umowę najmu, spakował swoje walizki i zjawił się przed moimi drzwiami w chwili, kiedy to wcale nie chciałam go widzieć na oczy. Z tymi wielkimi buciorami wpakował się w moje życie oraz sprawy, o których nie powinien nawet wiedzieć. Tłumaczyłam, błagałam, narzekałam.  Kiedy to dla niego niekorzystne, to potrafi stać się głuchy niczym pień. Sprowadziłam nawet tego Serba, co nosi żeńskie imię. Nikola miał mu wyperswadować ten głupi pomysł z pustego łba. Zamknęli się w mojej sypialni. Długo rozmawiali. Nikola wychodząc wreszcie stwierdził, że Jochen mnie potrzebuje i nie mogę się od niego odwrócić. Problem polegał na tym, że ja nie potrzebowałam jego.
- Pyskować, to ty możesz, bo ja starszy jestem – przypomniał z dumą, niemalże wypinając umięśnioną pierś. Zmrużyłam powieki, próbując się nie zataczać. Zgubne skutki picia alkoholu właśnie zaczynały o sobie przypominać.
- Wal się pacanie – znów warknęłam, kierując się w stronę swojego pokoju. Zanim do niego weszłam, oparłam się jeszcze o framugę drzwi. – Jutro rano twoje sportowe buty mają rano zniknąć z tego mieszkania, jasne?
- Każesz mi się wyprowadzić?
- A masz zamiar zastosować się do tego polecenia?
- Nie.
            Przewróciłam oczami. Nie spodziewałam się innej odpowiedzi, aczkolwiek dzięki temu zyskałam kilka dni spokoju od wszechogarniającego mnie chaosu. Szepnęłam już tylko dobranoc i zniknęłam w swoim królestwie.
            Nie zapalałam światła. To było niebezpieczne dla moich wrażliwych oczu, które pragnęły już nieco odpocząć. Zrzuciłam z siebie małą czarną. Kiedy opuszczałam mieszkanie Jochen stwierdził, że wyglądam jak kobieta stojąca pod latarnią. Ubrał to w piękne słowa, więc wtedy jeszcze się nie obraziłam. Teraz nie miałam już siły na zdjęcie bielizny. Narzuciłam na siebie koszulkę, która pełniła funkcję mojej pidżamy. Jak szybko się okazało, położenie się do łóżka nie było wcale najlepszym wyjściem. Fala mdłości natychmiast zawładnęła całym ciałem. Poderwałam się szybko, a w biegu do łazienki o mały włos ponownie nie zabiłam się o buty Jochena.
- Oj Mera, ty się jednak na błędach nie uczysz – westchnął Szwab, odgarniając moje włosy do tyłu. – Mówiłem żebyś tyle nie piła.
- Daruj sobie dziadku – jęknęłam, wisząc nad porcelanową muszlą. Szkoda, że przed wyjściem do klubu niczego nie zjadłam.
- Nie jestem dziadkiem.
- A idiotą jesteś?
- Już prędzej.
- Jak dobrze, że chociaż z tym się zgadzasz.
            Następną godzinę spędziliśmy na zimnych kafelkach w mojej łazience. Ja wymiotowałam, a Niemiec gadał. Miało mnie to ponoć uspokoić. Co pięć minut przypominałam, że powinien teraz spać, bo musi wykazać się w tym spotkaniu. Nagle zaczęło mnie to obchodzić. On się zaparł – uparty osioł – twierdząc, iż ja jestem zdecydowanie ważniejsza. Trener i tak nie planował wystawiać go w pierwszej szóstce.
            O czwartej nad ranem Jochen stwierdził, że potrzebny mi prysznic. Opierałam się. Ostatnim razem to doprowadziło nas na szczyt prawdziwej rozkoszy, jakiej nie zaznałam jeszcze w swoim życiu. W dalszym ciągu czułam się winna. Po raz pierwszy rozwaliłam czyjś idealny związek. A przecież to była tylko nic nie znacząca przyjaźń. Tak twierdził Jochen, który teraz prowadził mnie w stronę kabiny. Rękoma przytrzymywałam dół koszulki, kiedy próbował ją ze mnie ściągnąć.
- Chcę tylko wsadzić ciebie pod ten cholerny prysznic – szepnął, przypierając mnie do ściany. Patrzyłam w jego zielone tęczówki mając nadzieję, że cokolwiek z nich wyczytam. – Mera, dobrze wiem, że wcale taka święta nie jesteś. Pozwoliłaś nawet, bym doświadczył to osobiście.
- Nie pozwoliłam. Sam się do mnie dobrałeś.
- Ale się nie opierałaś.
            Wilgotnymi wargami muskał wrażliwą skórę tuż za moim uchem. Musiałam włożyć wiele siły w to, by go od siebie odsunąć.
- Więc teraz będę. – Powoli zaczynałam trzeźwieć. – Wyjdź proszę.
- Ty prosisz? – Patrzył na mnie sceptycznie, a ja wierciłam spojrzeniem dziurę w podłodze. – A gdzie przekleństwa? Czy jesteś pijana, czy trzeźwa, wyzywasz mnie na każdym kroku.
- Wyjazd z łazienki debilu, bo załatwię cię tak, że nie będziesz w stanie zagrać w żadnym meczu do końca sezonu.
- I to mi się podoba.
            Przyssał się do moich ust, nim zdążyłam zaprotestować. Całe szczęście przed chwilą wymyłam zęby. Jak długo można opierać się jego urokowi? Jakieś dwie minuty. Potem wszystko samo przyszło. Mawiają, że wspólny prysznic jest dobry dla środowiska. Oszczędność wody i tak dalej. Tym samym złamałam dane sobie słowo.
            Z samego rana (o godzinie czternastej) oznajmiłam Jochenowi, że wyjeżdżam. Myślał pewnie, iż to tylko kilka dni w gronie znajomych ze studiów. Położyłam przed nim wszystkie dokumenty, które miałam w szufladzie biurka już od tygodnia. Akt własności mieszkania, dokumenty meldunkowe i tak dalej.
- Chyba na koniec świata nie jedziesz, co? – Zapytał Niemiec z niechęcią. Coś już chyba w tej pustej głowie zaczynało świtać. – Mera, ty chyba nie chcesz powiedzieć…
- Wyjeżdżam do Holandii na wymianę studencką.
- Na długo?
- Półtora roku.
- Nie możesz.
- Muszę.
- Kocham cię.
- Co?



~*~ 
Blue mnie ostatnio zmusza do wielu, różnych rzeczy. W tym do opublikowania tego oneparta.